Łączna liczba wyświetleń

6 stycznia 2012

Pogadać sobie czasem trzeba… o telefonie zaufania w Wielkiej Brytanii i Irlandii

O tym, że rozmowa z drugim człowiekiem może być pomocna, wiemy wszyscy. Zazwyczaj mamy w swoim gronie ludzi, z którymi możemy pogadać- jak nie kolegę, to siostrę/brata, jak nie rodzica to babcię/dziadka, ciotkę, stryja, partnera, małżonka lub sąsiada, kogoś, kto nas zna, komu możemy powiedzieć o tym, jak mocno zdenerowował ten czy tamtem, jak dopadł nas wielki strach i nie wiadomo było co począć lub jakie czarne myśli mieliśmy ostatnio.

Żyjąc z dala od rodzinnych stron sytuacja, zaczyna się trochę komplikować,  bo ci z którymi często rozmawialiśmy, są daleko, żyją swoim życiem i nie zawsze możemy się z nimi spotkać na kawę czy piwo. Nie zawsze mamy ochotę przez telefon opowiadać o swoich trudnościach lub obarczać ich swoimi zmartwieniami. Często oni myślą, że my takie sielankowe życie tu mamy, więc lepiej nie informować ich o naszych dołach. Często ludzie, z którymi mieszkamy, przyjaźnimy się to nasi znajomi, koledzy, ale nie jesteśmy z nimi aż tak blisko, aby im się zwierzać, nie ufamy im aż tak bardzo. Dzielić się chcemy nie tylko trudnymi emocjami, czasami kiedy coś radosnego się wydarzyło w naszym życiu, też pragniemy się tym z kimś podzielić, a okazuje się, że nie ma w pobilżu nikogo, kto by podzielił z nami tę radość, kto by nie zazdrościł, nie wyśmiał, nie wykorzystał przeciwko nam. Gdy nie ma z kim porozmawiać, zaczynamy tłumić nasze naturalne potrzeby bycia z drugim człowiekiem, możemy zaglądać coraz częściej do kieliszka, w ten czy inny sposób izolować się coraz bardziej. A czasami tak nie wiele trzeba…

Kiedy byłam wolontariuszem w Samarians, dzwonili do nas różni ludzie, z różnymi sprawami. Jedni chcieli się podzielić swoimi radościami, inni mieli właśnie ataki paniki i nie chcieli być sami. Byli tacy, co utracili pracę i nie umieli o trudnych emocjach rozmawiać ze swoim partnerem oraz tacy co, utracili bliska osobę i chcieli się podzielić swoją rozpaczą. Dzwonili Ci, którym zginą jedyny kot-przyjaciel i nie mogli rozmawiać o swoim bólu, gdyż nikt ich nie rozumial i każdy trywializował stratę. Dzwonili ludzie chorzy i umierający, a także ludzie zakochani i szczęśliwi. Dzwonili ci, którzy właśnie połknęli garść tabletek uspokajających oraz ci, którzy po próbie popełnienia samobójstwa obudzili się i znów muszą walczyć z każdym dniem. Dzwonili aby usłyszeć głos drugiego człowieka, dzwonili aby wyrzucić coś z siebie, dzwonili aby coś przedyskutować, aby się czymś podzielić. Każdy telefon był odebrany i każdy rozmówca traktowany z szacunkiem.

Jeżeli ktoś szuka wsparcia lub po prostu chce porozmawiać o dręczących go problemach, o ‘leżących na duszy’ sprawach, jeżeli czuje się samotny, jest w kryzysie Samarytanie służą pomocą. Są otwarci przez całą dobę. Zawsze odbiorą telefon jeśli zadzwonisz, chcąc porozmawiać. Podczas rozmowy można pozostać anonimowym, co sprzyja zwierzaniu.

Wsparcie jakie oferują Samarytanie jest dostępne głównie w języku angielskim, ale także i w innych językach. Wśród Samarytanów jest coraz więcej wolontariuszy polskich, więc rozmowa w języku polskim również jest możliwa, trzeba o taką poprosić i ustalić termin.

Do Samaritans można zadzwonić, napisać emaila, napisać tradycyjny list lub po prostu udać sie na spotkanie. Ośrodki tej organizacji znajdują się na terenie całej Wielkiej Brytanii i Irlandii.

SAMARITANS  08457 90 90 90

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz